5 marca 2019
Zaczynam pisać w miejscu do tego przeznaczonym, bo każdy fizyczny notatnik, który pojawia się na mojej drodze jest niewykorzystany. Jego potencjał zanika a ja i tak mam doświadczenie z poprzednich blogów - pisanie na klawiaturze uwalnia mnie i wspomaga naturalny słowotok. Nie mogę się doczekać momentu, w którym będę potrafiła pisać tak szybko, że moje myśli będą przelewane na klawiaturę w stosunku prędkości 1:1.
Jestem w +jeden, w miejscu, gdzie jest zawsze więcej facetów niż kobiet, gdzie rodzą się pomysły, każdy wygląda na ważną osobę, prowadzącą ważną rozmowę i załatwiającą ważną sprawę. Każda godzina przybliża ich do otworzenia własnej firmy, rozpoczęcia start-up-u albo innowacyjnego projektu - przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Teraz: czy tak jest naprawdę czy to jest tylko moja projekcja? Czy ja myślę, że oni wykonują pewne czynności i dlatego czuję się nie na miejscu (jednak mój setup jest trochę inny, mam wokół siebie dużo kabli i wykonuję pracę hm, mentalno-fizyczną, oni tylko czytają, piszą i klikają), albo myślę, że oni uważają to, co robię za mało ważne ("ciągle tylko jakieś szkice i obrazki, to jest coś zupełnie innego, dziwnego, po co jej to?")
Hola hola. Nikt tak nie myśli - oprócz mnie. Nikt nie wie, o czym myślą inni. JA wiem co JA myślę - i to wszystko, koniec konwersacji.
Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że pisanie codzienne pomoże mi w skupieniu swoich myśli, zarówno jak w rozwinięciu swojego słownictwa (tak jak to było w liceum na polskim, bardzo mi brakuje wykwintnych słów, przyprószonych nutą językowego snobizmu - i nie ma w tym sarkazmu). Tęsknię za faktem, że potrafiłam się wyrazić w dobitny i dokładny sposób, za tym, że już po sposobie, w jaki mówiłam, ludzie odnosili wrażenie, że jestem inteligentna. Czasami separowało mnie to od pewnych osób, szczególnie w początkowych stadiach znajomości (jak w przypadku Anity), lecz poza tym każde inne doświadczenie tego typu schlebia mi. Jestem dumna, gdy czuję się inteligentna.
Jestem zmotywowana. Jak piszę o tym wszystkim, czuję przypływ energii. Wiem, ze nie każdy dzień będzie jak ten - czasem zostawię pięciominutową notkę o tym, co robię i dlaczego. To nic - właśnie o to chodzi, bym wybierała sobie czas i miejsce na pisanie, aby nie gubić się w swoich myślach w życiu codziennym, by więcej pamiętać. Czuję, że mój mózg musi mieć więcej gimnastyki. Więcej matmy, zapamiętywania, rozważania, uczenia się. Mniej grania i oglądania seriali. Ta druga grupa czynności nie jest zła, stanowi jednak sporą przeszkadzajkę i łatwo porzucić wszystko inne dla wyłączenia się. Bo to jest proste.
Jak piszę, czuję, że mam kontakt ze sobą. Że jestem scentrowana. Wiem, co robię. Wykonuję tę czynność bardzo świadomie, świadomie aż do bólu.
Pytanie: warto pojechać do domu w tym tygodniu? Teoretycznie nie ma czegoś takiego jak idealna data na wyjazd do Lubasza. Zawsze jest strach, że jak pojadę, to będę narażona na pytania typu, a co to, a jak to, co teraz robię, kiedy pójdę do prawdziwej pracy i kiedy zrobię coś prawdziwego w końcu. Nieprawda. Przez te dwa-trzy tygodnie od uzyskania dyplomu nauczyłam się bardzo wielu rzeczy. Jestem z siebie dumna. Rysuję dużo i rysuję codziennie. Mój ostatni post ma w tym momencie 800 lajków i ta liczba wciąż rośnie. Krok po kroku, dojdę do momentu, w którym będę pracować nad większymi grami i ilustracjami :)
Wydaje mi się, że dzisiaj będę słuchać wielu filmików na temat tego, jak być bardziej inteligentnym/ mądrym. Ostatnio jak spotkałam się z Darią, uderzyło mnie, że ona tak bardzo siedzi w medycynie, że nie czyta "zwykłych" książek, tylko medyczne, że przeprowadza swoje badania już na czwartym roku (u niej studia trwają sześć lat). Ja chcę być geekiem ilustracji i koncept artu. Chcę być bardzo, bardzo dobra. (O porównywaniu się do innych w osobnym poście)
Komentarze
Prześlij komentarz